Dziadkowie, słodycze i prezenciki
“Babcia jest od rozpieszczania!” i temat kolejnego jajka niespodzianki, czekoladek i nowej lalki zastyga w próżni. Co ma począć minimalista wobec dziadków obstających przy swoim prawie do rozpieszczania wnuków?
“Babcia jest od rozpieszczania!” i temat kolejnego jajka niespodzianki, czekoladek i nowej lalki zastyga w próżni. Co ma począć minimalista wobec dziadków obstających przy swoim prawie do rozpieszczania wnuków?
Na zakupach kilka razy zaskoczyli mnie dorośli. Wystarczyło, że dziecko wskazało palcem produkt z pogranicza zabawki lub gadżetu (np. mus z podobizną tygryska, chusteczki z Krainą Lodu, etc.), a rodzic lub dziadek pytał dwulatka: „Chcesz to kupić?”. Ja w tym pytaniu słyszałam coś niepokojącego. Uzmysłowiłam sobie, że to niewinne zdanie, zbyt często powtarzane, utwierdza dziecko w przekonaniu, że „zobaczyć” znaczy kupić.
Z każdym wyniesionym z domu przedmiotem, odzyskuję kilka minut koniecznych do jego obsługi. Przygotowanie porannego stroju zajmuje mi 2-3 minuty. Sprzątnięcie pokoju dziewczynek, od 5 do 15 minut – w zależności od “rozpiętości” inwencji w zabawie. Usuwanie zbędnych lub nadprogramowych przedmiotów wciąż trwa. A mój licznik nabija dodatkowe, zyskane minuty w ciągu dnia.