Minimalizm jest dla bałaganiarzy!

Minimalizm vs organizacja

Wielu osobom minimalizm kojarzy się z doskonałą organizacją, czyli systematycznym układaniem rzeczy według ich funkcjonalności. Tymczasem organizacja i minimalizm to dwie zupełnie inne rzeczy. Ba! Moim zdaniem, minimalizm, w przeciwieństwie do organizacji, to doskonałe narzędzie dla bałaganiarzy.

Pedantka z bałaganem

Należysz do bałaganiarzy? Zanim powiem Ci dlaczego minimalizm to Twoja szansa, poczynię wyznanie. Ja też jestem bałaganiarą. Tak. Mimo, że uwielbiam porządek i bardzo często walczę z swoją pedanterią, która niczym kreskówkowy diabełek sączy mi rady do ucha, mam w sobie mnóstwo z bałaganiary.

Kto miał okazję znać mnie w czasach mojej pracy w marketingu i choć raz spojrzał na moje biurko, mógł zwątpić. Potrafiłam pracować na przechylonym komputerze ustawionym na ruchomych piaskach kabli i wzorników. Mniej więcej tak samo wyglądało moje biurko w czasach Erasmusa i pisania pracy magisterskiej.

Historia pewnej ławeczki

W naszym mieszkaniu też miałam takie miejsce. Odkąd pojawiły się dziewczynki, stał się nim przedpokój. Był całkiem zwyczajny, standardowy. Wieszak dla dorosłych, wieszaczki dla dzieci, lustro, półko-ławeczka na buty i dekoracyjne półki na ramki ze zdjęciami. Wydaje się, że wszystko sprzyja względnej organizacji. A skąd! Tam zawsze był bałagan. To była swoista strefa zrzutu. Składowisko rzeczy tymczasowo bezdomnych. Ponieważ nie korzystaliśmy z ławeczki do siadania, lądowały na niej czapki, rękawiczki, kurtki, których nie chciało się powiesić, zabawki, patyczki, pojedyncze buty, itp.

minimalizm jest dla balaganiarzy 1

Jedna rzecz usprawiedliwiała dołożenie kolejnej. Prowadziło to nieuchronnie do kumulacji i kulminacji bałaganu. Aż nadchodził złowieszczy moment, w którym wielka bezładna kupa wszystkiego, pozostawała ostatnim możliwym miejscem domniemanego przebywania zagubionego, ulubionego kaszkietu z wisienką. W ferworze poszukiwań, kupa ta nagle wybuchała w powietrze chmurą okruszków z rozdartej paczki paluszków i piachem z zawieruszonej łopatki … Wszystko to rano, tuż przed wyjściem. Prawo Murphy’ego w najczystszej postaci. Wkurzyłam się! Postanowiłam pozbyć się ławeczki!

A wtedy…

Co za zmiana! Kurtki zaczęły trafiać na wieszaki. No bo gdzie? Przecież nie na podłogę? Uwolniona przestrzeń, stała się pasem rozbiegowym dla dziewczynek, które czasem same zbierają buty i odstawiają do dużej szafy, żeby nie przeszkadzały im w wyścigach. Zabawki i skarby ze spaceru lądują w pokoju dzieci, a bidon po wodzie w kuchni. Zakupy też od razu trafiają na kuchenny stół i dalej do szafek. I już nie znajdujemy bardzo zasuszonej bułki wśród rękawiczek…

Aktualnie rozważam usunięcie także półeczek na zdjęcia, które niepostrzeżenie zamieniły się w przechowalnię dla okularków i zegarków moich dziewczyn… no i moich .

Nadmiar jako pozór wygody

Tak, jak moja ławeczka powinna ułatwić mi życie i przyczynić się organizacji w domu, tak samo wiele innych rzeczy w naszym otoczeniu, daje tylko pozór wygody. Wmawia nam się, że do zaprowadzenia porządku potrzebujemy kolejnych pojemników i organizerów. Dostajemy w wielopakach smoczki dla dzieci, wanienki do kąpieli domowe i turystyczne, chusty do noszenia zamiennie z nosidełkami, kupujemy trzy wózki, żeby jakiś zawsze był pod ręką. W samochodzie wozimy drugi rowerek i zapasową hulajnogę, ale kiedy wyjeżdżamy za miasto, okazuje się, że żadnej nie zabraliśmy. Stajemy się tropicielami własnych rzeczy. Wydaje się, że przecież zawsze powinny być pod ręką, a nie są. Dlaczego? Bo nic w domu nie ma swojego miejsca.

Co to jest bałagan?

Moja siostra podsłuchała kiedyś w tramwaju rozmowę mamy z córką, która zapytała :

– „Mamo, co to jest bałagan?”

– „To nieodkładanie rzeczy na miejsce.”

To takie proste, banalne, oczywiste. Tylko dlaczego tak ciężko nam to zastosować? Myślę sobie, że dlatego, iż w naszym mniemaniu, nasze własne rzeczy często nie zasługują na swoje miejsce w domu. Posiadając zbyt wiele, często zdublowanych przedmiotów, nie przywiązujemy się do nich. Nie staramy się o nie dbać, nie mają dla nas znaczenia. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – nasze rzeczy nie zaskarbiły sobie naszych uczuć i uwagi na tyle, żeby się o nie zatroszczyć.

I ja też tak miałam. W moim otoczeniu znalazło się zaskakująco wiele rzeczy, które jedynie przekładałam z kąta w kąt. Nie służyły mi, ani mnie nie cieszyły. Zagracały mi przestrzeń i wpędzały we frustrację przy kolejnym sprzątaniu. Miałam je, chociaż nie czułam, że to moja własność.

minimalizm jest dla balaganiarzy wolna przestzren 2
Tym czego brakuje w naszych wnętrzach, jest często przestrzeń do życia.

Mniej rzeczy, mniej sprzątania

W związku z tym, kilka lat temu wpadłam na genialny w swej prostocie trop – pozbędę się tego, na czym mi nie zależy, ograniczę ilość rzeczy i skupię się na tych, które sobie cenię i których używam. Oczywiście, nadal sprzątam i porządkuje w domu. Ale o wiele, wiele mniej, rzadziej i krócej. Cudownym zrządzeniem losu, moje rzeczy odnalazły w mieszkaniu swoje miejsce. Raz, że w mieszkaniu wreszcie jest miejsce , a dwa, że to co mam, w moim mieszkaniu, jest “niepowtarzalne”. Nie usprawiedliwiam trzymania jednego korkociągu w aucie, a drugiego w skrzynce na narzędzia, potrzebą posiadania go na wszelki wypadek. Wiem, że mój otwieracz do wina zawsze znajdę w kuchni i tam go szukam.

minimalna zmiana blog minimalizm macierzynstwo strzalka Jeśli chcesz dowiedzieć się jak zminimalizowałam ilość zabawek moich dzieci, zapraszam TUTAJ.

Łatwiej się zmotywować

Należąc do bałaganiarzy, ale będąc też pedantką (osobliwy koktajl Mołotowa), nie lubię robić rzeczy po łebkach. Również sprzątania. Kiedy już sprzątam, ostatecznie muszę wytrzeć każdy pyłek. Nawet jeśli nie masz tak jak ja (O! szczęśliwa Ty!), szybko zauważysz, że mając mniej rzeczy, mniej odkurzasz, mniej wycierasz. Zdecydowanie łatwiej zabrać się za sprzątanie łazienki, w której na wannie, zamiast 7 otwartych buteleczek w wszystkie księżniczki świata i cały Psi Patrol, stoi tylko jedna.

Przestrzeń dla bałaganiarzy!

Już jakiś czas temu, na tyle dawno, że nie pamiętam na którym blogu, przeczytałam, że pewna amerykańska mama najbardziej w minimalizmie ceni sobie to, że przy zabawie może wreszcie dowoli bałaganić z dziećmi. I to jest to. Kiedy już podejmiesz wysiłek i pozbędziesz się z domu wszystkiego, czego wcale nie lubisz (szczera ze sobą bądź!) i nie używasz (żadne tam, że a nuż będę!), wciąż wiele zostanie. Ty nadal pozostaniesz sobą emotka zarumieniony. Ale z wolniejszą przestrzenia! Z taką, w której można szaleć, bo sprząta się szybko i bez nerwów.

Ludzie z natury są zbieraczami. Jedni mają mniejsze, inni większe skłonności do gromadzenia przedmiotów. To co, kiedyś pozwalało nam zabezpieczać naszą egzystencje, dziś może przytłaczać, bo czyni z nas chomiki i bałaganiarzy mimo woli. Szczęśliwie, co raz więcej osób zdaje sobie sprawę, że zbyt wiele przedmiotów, wcale nie czyni ich życia łatwiejszym. I tym właśnie polecałabym zminimalizować ich stan posiadania. Mając mniej, nie musimy zadręczać się organizacją, notorycznym poszukiwaniem zabłąkanych przedmiotów, a nawet tym, czy mogę wpuścić kogoś do domu bez ryzyka poważnej kontuzji.

I kto powiedział, że minimalizm nie jest dla bałaganiarzy? Zamiast wbrew sobie organizować nadmiar tego co posiadasz, zastanów się czy nie warto zwyczajnie mieć tego mniej i mniej z tym walczyć?

Uważam, że warto!

podpis A minimalizm
minimalna zmiana powiadomienia

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *