Ach! Wspomnień czar… Tegoroczne wakacje z dziećmi już za nami. Niby wszystko gra. Jednak musisz wiedzieć, że nie należę do osób, które radzą sobie z presją oczekiwań, również w wakacje. Znasz to? W związku z tym, tegoroczne wczasy postanowiłam poddać próbie ogniowej i wcielić minimalną zmianę także w tym obszarze. Jeśli wakacje mają upłynąć w tempie slow, postanowiłam, że w ogóle nie będę niczego oczekiwać. I choć czasem stawiałam czoło naturze planistki, udało się. Po raz pierwszy odkąd jestem mamą, wakacje z dziećmi były naprawdę super!
Chcesz wiedzieć czego na wakacjach było u nas MNIEJ i jak to wpłynęło na nasz wypoczynek? Czy nasze mniej znaczy lepiej? Nie wierz mi na słowo. Przeczytaj. Zapraszam.
Mniej oczekiwań
…wobec siebie
Odkąd na świecie pojawiły się dziewczynki, temat wakacji prowadził w moim domu do nerwów już na etapie planowania. Potem dąsy w trakcie i kulminacyjne:
„Tak?! To za rok Ty planujesz, jak się nie podoba!”.
A post factum, jeszcze nieprzyjemne ukłucie w żołądku, kiedy znajomi piali z zachwytu nad ich urlopem. Za każdym razem myślałam, że za rok lepiej przemyślę, lepiej zaplanuję.
A tymczasem… kluczowe okazało się nie planować NIC.
… wobec dzieci
Podobno najwięcej złudnej nadziei mają w sobie rodzice, którzy na plażę przynoszą leżak*. O, tak! Sprawdziłam to na sobie już tyle razy. Wiedziałam, że dziewczynki nie pozwolą mi poleżeć, dlatego nawet się nie łudziłam. Założyłam, że urlop spędzimy pod dyktando atrakcji dla nich. Nastawiłam się na to. Dzięki temu, bez frustracji, że oto omija mnie leniwy smażing na kocyku, chłonęłam ten ich zachwyt morzem i turlaniem się w piasku. Nie wybiegałam planami poza najbliższy posiłek. Każdy dzień był pełny, pełny wrażeniami.
Radosne wyczekiwanie…?
Jest jeszcze coś, co niewątpliwie pomogło mi poskromić wyolbrzymione oczekiwania wobec urlopu. To szybka i spontaniczna decyzja o wyjeździe. Nie twierdzę, że to jedyny i słuszny sposób. Szczególnie, jeśli planujemy wyjazd zagraniczny. Niemniej, nasz tegoroczny urlop był wypadkową wielu ruchomych okoliczności. Postanowiliśmy spontanicznie wyjechać niemal z dnia na dzień, w okresie, w którym było to możliwe. To również okazało się uwalniające.
Jeśli nie jesteś pedantką w każdym obszarze swojego życia, pewnie czerpiesz radość z wyczekiwania na wakacje, kreślenia w głowie tras turystycznych i punktów widokowych. I to jest piękne. Zazdroszczę Ci. Ja niestety jestem pedantką. Co za tym idzie, każdy zbyt długi okres wyczekiwania na coś, wiąże się u mnie z narastającą presją uzyskania oszałamiającego efektu końcowego. Jeśli masz tak jak ja, zalecam zaskoczyć swój nadgorliwy umysł spontaniczną decyzją. Mój do tej pory zdaje się niedowierzać
Mniej planowania
Dawniej lubiłam wypychać grafik wakacyjnych atrakcji aż po ostatnią krateczkę. Tak było dawniej. Z dziewczynkami nauczyłam się, że to najpewniej się nie uda. A jeśli się uda, to prawdopodobnie przypłacę realizację własnym zdrowiem. W przypadku wakacji, obcięłam swoje pomysły na zwiedzanie i wycieczki o połowę. Na miejscu, obcięłam je znowu. Z Sopotu wyjechaliśmy tylko dwa razy, na Hel i odwiedzić rodzinę. Nie byliśmy w Gdańsku, nie zwiedziliśmy oceanarium i nie weszliśmy na Błyskawicę w gdyńskim porcie. Za to spędziliśmy dwa dodatkowe dni na objadaniu się trzaskającymi piaskiem w zębach żelkami, nauce fikołków na plaży, budowie fortów i łaskotkach wśród szumu fal.
Mniej wysiłku
Niektóre rzeczy robimy czasem w określony sposób, tylko dlatego, że wiele osób tak robi. W tym roku, mimo pewnego trendu wśród znajomych, sprzeniewierzyliśmy się podróży samochodem.
Na wakacje zabierz mniej
Mniej przedmiotów, czyli to co tygryski-minimalistki lubią najbardziej. Do pociągu spakowaliśmy się w jedną dużą walizkę, ale do auta też nie zabieralibyśmy więcej. Serio.
Podczas pakowania, po raz kolejny doceniłam to, że w mojej szafie mam tylko to, co lubię i w czym chodzę. Nie przekładałam stosów ubrań i nie tworzyłam stylizacji, wzięłam to co mam i co sprawdza się także w domu, po prostu. Podobnie z dziewczynkami. To jak szybko mi poszło, znów pozytywnie mnie zaskoczyło.
Bez dmuchanego krokodyla
W tym punkcie zawiera się gros mojego podejścia w temacie uczenia dziewczynek egzystencjalistycznego podejścia do życia. Staram się wychować je w przeświadczeniu, że gdziekolwiek są, najważniejsze są doświadczenia i ludzie, że nie potrzebują wozić ze sobą zabawek i gadżetów. Opowiadałam im o miejscach, które zobaczymy, wkładając do głównego bagażu tylko dwie zabawki – ich przytulanki. Do pociągu zabrałam dodatkowo dwie kolorowanki, grę w dobble i piotrusia. I wiecie co? Za rok, nie zabieramy już gier! Mama i tata na wyłączność, kolorowanki i pociąg (w szczególności wycieczki do „ruchomej toalety”) wystarczyły za całą rozrywkę. Bez bajeczek na telefonie – uprzedzam pytanie
Wspomnienia bez pamiątek
Pamiętam z dzieciństwa, że każda wycieczka szkolna, nawet 3-godzinna, wiązała się z nalotem na stoiska z pamiątkami. Każdy dzieciak chciał coś przywieźć. Czasem, w domu mamy, wpadają mi jeszcze w ręce pamiątki z gatunku puzderka w muszelki albo góralskie wzory. I … nie pamiętam, gdzie je kupiłam. Czasem nie jestem nawet pewna czy to moje…
Ja-mama, podczas wakacji z dziećmi nie rzucam się już na stragany, szczególnie, gdy pamiątką z fokarium miałyby być pieski z Psiego Patrolu lub pluszowa Peppa… To nie jest tak, że dziewczynki tego nie widzą. Niektóre rzeczy je interesują – tak jak celofanowe balony z Hello Kitty Moją Młodszą – ale ich nie kupujemy. Czasem, owszem, potrzebny jest racjonalny argument, taki jak mała pojemność walizki albo ryzyko, że balonik nie dojedzie w całości do domu. Najczęściej to wystarczy.
Nie kupowaliśmy zabawek głównie dlatego, że dziewczynki o to nie prosiły. Pytały o plażę i wodę. Do ich największych zachcianek, poza przejażdżką quadem, w której zakosztowała Nasza Starsza, należały drobne słodycze i frytki do obiadu. Jestem z nich naprawdę dumna! Jeśli nie podsuwamy dzieciom pokus, a w zamian skupiamy ich uwagę na przyjemnych doświadczeniach, maluchy potrafią zaskoczyć dojrzałością. Z tych wakacji nasze dziewczynki przywiozły tylko dwa malutkie gumowe dinozaury wydobyte z glinianych mini-wykopalisk.
Krócej
Nasz wakacyjny pobyt trwał tydzień. Tylko i aż. Przyjęło się, że właściwy wypoczynek wakacyjny powinien trwać co najmniej dwa tygodnie. Czy dla każdego? W tym roku postanowiliśmy pójść za głosem własnych potrzeb i … skróciliśmy czas wypoczynku. Już jakiś czas temu odkryliśmy, że powyżej ósmego dnia wakacji zaczynamy się … męczyć wypoczywaniem.
Nie wszystko naraz!
Wakacje z dziewczynkami poświęciliśmy głównie ich potrzebom, dając odpocząć naszym głowom. Ponieważ jednak nasze ciała także potrzebują odpoczynku, niebawem poświęcimy czas tylko sobie. Zadowoleni rodzice, to zadowolone dzieci. Zdrowa dawka egoizmu też nam się należy
Jeśli niebawem wyjeżdżasz na wakacje z dziećmi, postaraj się ograniczyć oczekiwania. Oczekiwania wobec ich zachowania – przecież wiesz jakie są i wiesz, że nie zmienią się tylko dlatego, że zapowiesz im wypoczynek. Oczekiwania wobec siebie – to o tym leżaku
Udanego wypoczynku!